| ||||
|
SCENARIUSZ Andrzej Wajda Praca nad scenariuszem wiązała się z pytaniem, co się pamięta z "Pana Tadeusza". Oczywiście dla wielu "Pan Tadeusz" to - jak mówi Czesław Miłosz - przede wszystkim poemat metafizyczny. Film będzie więc tylko próbą przybliżenia wielkiej literatury na tyle, na ile jest to możliwe. Będzie to cień cienia. Ale to nie jedyna trudność przy powstawaniu scenariusza. Następną były dialogi. Musiały być bowiem mówione wierszem, musiałyby pozostać rymowane, tak właśnie powiedziane, jak to jest w poemacie. To nie mogło być tknięte, zresztą wszystkie adaptacje sceniczne zawsze uwzględniają ten fakt. Było coś porywającego w opowiedzeniu tej historii. Pod warunkiem, że historia nie będzie się wlokła jak w telewizyjnym serialu. Jeżeli chce się zrobić film zachęcający do czytania "Pana Tadeusza", trzeba głównie fotografować akcję, zrobić ją porywającą, wspaniałą, żywą, pokazać poprzez akcję bohaterów zarazem śmiesznych i tragicznych, wspaniałych i małostkowych. Do tego potrzebowałem jakiegoś młodego człowieka, który ma chłodne oko. Tym człowiekiem okazał się Piotr Wereśniak. ![]() Piotr Wereśniak - scenarzysta W przypadkowej rozmowie z Michałem Kwiecińskim dowiedziałem się, że Wajda robi "Pana Tadeusza". Ucieszyłem się, że w końcu ktoś wziął się za to dzieło, a tym bardziej ucieszyło mnie, że robi to Wajda. Kwieciński zauważył ten mój entuzjazm i powiedział: "To wobec tego spotkam cię z panem Andrzejem". Tak też się stało. Wtedy właśnie narodził się pomysł, żebym zajął się dialogami, bo scenariusz był już napisany przez pana Andrzeja, ale on gdzieś tam czuł, że można by z nim coś jeszcze zrobić, że można by go jeszcze poprawić. Miałem zrobić z poematu Mickiewicza kino zrozumiałe dla widza współczesnego, czyli dla młodzieży poniżej 20 lat. Wyszedłem z założenia, że dla nich Mickiewicz niewiele znaczy jako wieszcz, oni chcą po prostu zobaczyć dobry film. W związku z tym dialog miał pozostać mickiewiczowski, a jednocześnie szybki i filmowy. Trzeba było więc mocno pociąć oryginał. Powiedziałem, że coś takiego mogę spróbować zrobić i zobaczymy. Kiedy przyniosłem pierwsze próby, okazało się, że to się panu Andrzejowi podoba i zaprosił mnie do współpracy. Wyglądało to w ten sposób, że ja pisałem kolejne wersje i zanosiłem je do pana Wajdy, który je akceptował lub nie. Dyskutowaliśmy. Czy tak to powinno być, czego jest za mało, czego powinno być więcej. Musieliśmy dokonywać skomplikowanych operacji. Postacie w "Panu Tadeuszu" mówią swoje kwestie w powietrze, a nie do siebie. Problem z dialogiem polegał także na tym, że było go za mało i był nierównomiernie rozłożony - Telimena ma do powiedzenia sporo, a Tadeusz prawie nic, a on posuwa przecież akcję do przodu. Często dokonywałem zapożyczeń, brałem czyjąś wypowiedź i wkładałem w usta kogoś innego. Zawsze jednak zmiany musiały być zgodne z duchem sceny i dramaturgią całości. Andrzej Wajda Michał Kwieciński, który był dobrym duchem naszych prac scenariuszowych, przedstawił mi następnego scenarzystę. Jan Nowina Zarzycki z Kanady, który pracuje dla Hollywood jako tzw. script doctor, okazał się zbawiennym przypadkiem na naszej drodze doskonalenia tekstu. Pewne zasady dramaturgii trzeba było sprawdzać, a chłodne spojrzenie na materiał było nam ciągle jeszcze potrzebne. Gdy mieliśmy już gotowy scenariusz, nasz doktor podzielił wszystko na elementy: wątek polityczny, emigracja, narrator i tak dalej. Każdy z nich zapisał na kartce innego koloru. I ułożył te kartki, sprawdzając, czy one się przeplatają i czy rozkładają się równomiernie w akcji opowieści. Pracowaliśmy nad tym przez dwa tygodnie. Muszę powiedzieć, że to bardzo podreperowało scenariusz. Jestem mu ogromnie wdzięczny, że się do nas przyłączył. Dzięki niemu mogliśmy posunąć się krok dalej. Film, podobnie jak poemat, ma się składać z dwóch części. Pierwsze dziesięć ksiąg "Pana Tadeusza" opowiada historię ostatniego zajazdu na Litwie, którego bohaterem jest ksiądz Robak. Ta część jest wyraźnie sfabularyzowana. Ale właściwa fabuła "Pana Tadeusza" kończy się wraz ze śmiercią bernardyna. Dwie ostatnie księgi to już tylko ciąg obrazów, ulotnych wspomnień. Trzeba je było też przedstwić na ekranie inaczej. Postanowiłem - już w pierwszej wersji scenariusza - wprowadzić postać Autora, który czyta swój poemat zebranym w jego domu przyjaciołom. Tym sposobem od śmierci Robaka do końca filmu będziemy słuchali nie tylko dialogów napisanych przez Mickiewicza, ale usłyszymy też sam poemat, tak jak on brzmi w całym swoim bogactwie. Pojawi się również niezapomniany Epilog: "O tym-że dumać na paryskim bruku". Widzę obraz ruchliwego XIX-wiecznego Paryża pełnego stukotu pojazdów i gwaru ulicy. Coś na kształt obrazów z "Ziemi obiecanej". Mickiewicz czytał przyjaciołom swój poemat w roku 1834. Chcę pójść nieco dalej i słuchaczami poety uczynić bohaterów "Pana Tadeusza" postarzałych o kilkanaście lat od wydarzeń 1812 roku.
| ||||
|
| ||||
Copyright © Prószyński i S-ka SA 1999. Wszystkie prawa zastrzeżone | ||||