| |||||||||||||||||||||||||
Marek Pinkowski - konsultant do spraw zwierząt MRÓWKI Trzeba było, stosując specjalną metodę, przesiedlić całe mrowisko. Muszę przyznać, że mrówki zostały w pewien sposób spreparowane, to znaczy pozbawione kwasu mrówkowego. Oczywiście w ogólnych planach nie były konieczne - dopiero w momencie, kiedy Tadeusz orientuje się, że wdepnął w mrowisko. I po raz drugi, kiedy zbiera je z białych pończoszek Telimeny, szukając nawet powyżej kolan. Trzeba przyznać, że Szapołowska zniosła to bardzo profesjonalnie. MOTYLE Na kilka dni przed zdjęciami ganialiśmy po łąkach, łapiąc białe motyle, czyli pospolite szkodniki, bielinki kapustniki. Białe nie dlatego, że Mickiewicz, tylko tym razem operator powiedział, że najlepiej je widać w kamerze. Motyle stanowiły scenografię do sceny Zosi w ogródku. Takie szczegóły jak motyle, mrówki w normalnym filmie byłyby zbędne. Wystarczy, że w ogródku są kwiatki, są aktorzy i jest ptactwo, które karmi Zosia. Ale tutaj reżyser twardo zażądał motyli. Za motyle dostałem od Wajdy prywatnego Oskara. Tak powiedział, cytuję: "Ma pan u mnie Oskara". To jest ta scena z Hrabią, który zauważa Zosię w ogródku, a potem z nią rozmawia NIEDŹWIEDŹ Andrzej Tarasewicz - lekarz Niedźwiedź był zrobiony przez pana Mirka, którego nazywamy "F/X"; on jest od efektów specjalnych. Mirosław Bartosik - efekty specjalne Był zdalnie sterowany, miał głowę animowaną elektronicznie. Sam to zrobiłem, od a do z. Ruszała mu się tylko głowa. Na pilota i fale radiowe. W środku siedział człowiek i resztą poruszał ręcznie.Niedźwiedź musiał mieć w filmie rozrąbany łeb. Dlatego został tak skonstruowany, żeby można go było szybko naprawić. CZARNY BARAN Jacek Kadłubowski kaskader i konsultant ds. wyszkolenia koni Przed wozem Robaka i przed końmi miał biec czarny baran. No i muszę powiedzieć, że jak mnie wszyscy pytali, jak tam baran, nie wiedziałem, co odpowiedzieć, bo nie miałem żadnego pomysłu na niego. Dopiero cztery dni przed zdjęciami byłem już pewien, że to się da zrobić. Bo w dobrą stronę się ustawiłem. Nie tresury, tylko żeby się baran zakochał w kozie. A koza była za kamerą. Tuż przed ujęciem zabierałem kozę za kamerę; baran wyskakiwał zza krzaków, zatrzymywał się, żeby się zorientować, gdzie jest koza i leciał do niej, a wtedy ruszały za nim wozy. Nie jest jednak łatwo zakochać barana w kozie. Na początku próbowałem zakochać go w psie. Ten baran został zabrany z wielkiego stada, od górali. Każdy, jak jest wyrwany z rodziny, szuka przyjaciela. Ostatecznie jednak padło na kozę. Na starą rutyniarę, która zrobi wszystko.
| |||||||||||||||||||||||||
|
| |||||||||||||||||||||||||
Copyright © Prószyński i S-ka SA 1999. Wszystkie prawa zastrzeżone | |||||||||||||||||||||||||