| |
Bohaterowie
Dąbrowski Jan Henryk (1755-1818),
generał, twórca legionów polskich we Włoszech
Tadeusz, przebiegając po przyjeździe pokoje rodzinnego domu, nie może powstrzymać się przy kurantowym zegarze:
I z dziecinną radością pociągnął za sznurek,
By stary Dąbrowskiego usłyszeć mazurek.
| |
(I, 71 72)
|
My wiemy, że nie mógł on w owym czasie być starym mazurkiem, choć wiemy również, że melodia legionowej piosenki wywodzi się z tradycji ludowej i mogła zostać wcześniej użyta w kurantach. Dziad wędrowny opowiada o jenerale, który z ziemi włoskiej stara się przyciągnąć do Polski. Pojawia się Dąbrowski w agitacyjnych opowieściach księdza Robaka. O nim i jego Legionach szepczą te same wieści, które zapowiadają rychłą wojnę, by w końcu Robak mógł zakrzyknąć:
Nasz Józef, nasz Dąbrowski, nasze orły białe!
Już są w drodze, na pierwszy znak Napoleona
Przejdą Niemen i bracie! Ojczyzna wskrzeszona!
|
A gdy w końcu przyszedł rok ów, generał ze sztabem stanął w Soplicowie (w istocie sztab był w Horodziłówce, majątku Kiersnowskich) i zażyczył sobie polskiego obiadu. Nie był to obiad, ale uczta na cześć wodzów wojska polskiego i trzech szczęśliwie zaręczonych par. A generał z pieśni i powieści podziwia serwis i stołowe sztuczki Wojskiego, słucha koncertu Jankiela, a na koniec tańczy poloneza z Zosią. Przez chwilę, bo przecież nie tylko on na to czekał. Uczta w Soplicowie jest oczywiście wydarzeniem fikcyjnym, służącym apoteozie dwóch polskich wodzów i grona przyszłych bohaterów powstania listopadowego.
Krzysztof Kołbasiuk Generał Dąbrowski
Najśmieszniejsze było to, że trafiłem tu, ponieważ wagowo i posturą odpowiadam wielkości i potędze generała Dąbrowskiego. I zabawne, ale jedną z pierwszych informacji w mediach była relacja z pierwszego dnia zdjęć i wyszło na to, że gram gigantyczną rolę, a przecież tak nie jest, bo postacie historyczne u Mickiewicza są na obrzeżach epopei... A mnie od razu wszyscy - dziennikarze, przyjaciele, znajomi - zarzucili gradem pytań. Ten pierwszy dzień, trudny produkcyjnie, arcyważny, skomplikowany, gdzie oprócz kilku aktorów i kilkudziesięciu statystów brała udział ponad setka jeźdźców, nie miał nic wspólnego z moją rolą.
Gazety pisały różne rzeczy, a ja - tak naprawdę - ciekaw byłem, jak jeden z najwspanialszych tekstów naszej literatury przekłada się na film. Byłbym nieuczciwy, gdybym nie mówił o swoich wątpliwościach. W jaki sposób, jakimi narzędziami dokonać swoistego cudu? Bo to, że taki artysta jak Wajda ma prawo do zmagania się z Panem Tadeuszem, to jest oczywiście rzecz niepodważalna. Ale jak dokonać czegoś na granicy cudu? Jak dwie księgi, ów Rok 1812 i Kochajmy się, skraca się w scenariuszu raptem do siedmiu, ośmiu minut? W maratonie radiowym czytałem XI księgę ponad godzinę, Andrzej Seweryn XII księgę też ponad godzinę. To są rzeczy, które rozbudzają ciekawość, zwłaszcza jak się dobrze zna pierwowzór.
|
|