| |
|
...powrót do strony RECENZJE PRASOWE "Nie zmylił się mistrz taki". O "Panu Tadeuszu" w reżyserii Andrzeja Wajdy rozmawiają Małgorzata Dziewulska, Maria Janion, Tomasz Jastrun, Tadeusz Lubelski i Tomasz Łubieński. Rozmowę prowadzi Marian Stala. "Kontrapunkt" Magazyn Kulturalny Tygodnika Powszechnego, 17 X 1999 (...) MARIA JANION: (...) - Trzeba powiedzieć parę słów o scenariuszu. W moim przeświadczeniu jest on zrobiony bardzo dobrze, ale jednocześnie w sposób dość stronniczy: wydobywa przede wszystkim konflikt między Gerwazym, a księdzem Robakiem. Ten utajony konflikt, który właściwie kończy się rodzajem strasznej ironii. Można powiedzieć, że jest to ironia losów czy dziejów, co byłoby bardzo znamienne dla Wajdowskiego myślenia filmowego. Ksiądz Robak przechodzi heroiczną drogę od zbrodniarza poprzez pokutnika aż do cudownego polskiego herosa, walczącego z prywatą i warcholstwem. Był warchołem, nie jest nim, chce zwalczyć tę cechę polskiej społeczności. Tymczasem Gerwazy stanowi okaz wspaniałego warcholstwa i psuje powstanie zamierzone przez Robaka. Tak potraktowana para antagonistów jest charakterystyczna dla kina akcji, ale Wajda idzie dalej (trzeba było odpowiednio Mickiewicza przeczytać, żeby to wydobyć), ponieważ oni są właściwie sobowtórami. Właśnie przez to warcholstwo i wszystkie okrutne wady szlacheckie, które w sobie pomieścili. (...)Widz może odnieść wrażenie - że właściwie straszne błędy naszego charakteru narodowego w jakiś sposób, mimo wszystko, triumfują. Niemożliwością jest się ich pozbyć, właśnie wskutek działania Gerwazego. TOMASZ ŁUBIEŃSKI: - Tu są dwie sprawy (...): tragizm, ambiwalencja losu, historia, człowiek, a więc zagadnienia zgrupowane wokół postaci Gerwazego, a jednocześnie linia sielanki - Tadeusz, Zosia, ułani. Siłą rzeczy ten drugi wymiar jest dla mnie mniej atrakcyjny, ale w sumie oba udało się połączyć. (...) Poza tym jest problem, na ile Wajda zawierzył, powierzył się Mickiewiczowi, na ile powinien z nim rywalizować dla dobra wieszcza. Mnie się zdaje, że nie ma tu sprzeczności. Na przykład chociaż kocha i szanuje Mickiewicza bardzo, miał twórca filmu ów ciekawy pomysł z czytaniem dzieła emigrantom "na paryskim bruku". Szkoda tylko, że ten pomysł kilkakrotnie "chodzi w trakcie filmu. MAŁGORZATA DZIEWULSKA: - (...) Co mi przeszkadza? Wiele scen, momentów, które powinny być śmieszne celowo, odbieram jako śmieszne niezamierzenie. Rozmaite wąsiska, gęby, rubaszności, dobrze znane brutalizmy - sarmackie, przaśne, pamiętane z wielu filmowych scenografii. Wolałabym oglądać Zaścianek, twarze jego mieszkańców, które reżyser wyobraził sobie niejako na nowo, a nie tylko zgodnie z przyjętymi formami. Być może zawiniły charakteryzacja, czy jakieś inne schematy przedstawiania, związane z automatyzmem superprodukcji filmowej. Żałuję, że jesteśmy w szponach wielkiej produkcji, jej mechanicznego tempa, jej braku uwagi dla odcieni, terroru pospiesznej zmienności, który płynie z obawy, że widz się będzie nudził. Obawiam się, że ten właśnie terror nie pozwala wytrzymać niektórych fragmentów dłużej, dać frazie wybrzmieć. (...) Oddech poematu i filmu są na pewno zupełnie różnymi, sprzecznymi żywiołami. Nie twierdzę, że można oddech poematu w pełni przekazać w filmie - nie widziałam takiego filmu. Można natomiast stworzyć swego rodzaju wyspy, "wyspy tekstu", co Wajda włąśnie robi, i co jest trafnym rozwiązaniem. TOMASZ JASTRUN: - Gdyby tych wysp było więcej, doszłoby do katastrofy. Jestem za szybkim montażem, Wajda zresztą nie przekroczył tego, co widzieliśmy w licznych polskich filmach, usiłujących montażem właśnie nadrobić inne braki. "Wyspa" ze śmiercią księdza Robaka jest ciekawa, ale większa liczba takich scen zaszkodziłąby filmowi. Natomiast kwestia wierności Mickiewiczowi, fakt, że Wajda nie zawsze jest wierny...To przecież całę szczęście! Zniewolenie przez dzieło Mickiewicza Było tu największym zagrożeniem. | |
|
| |
Copyright © Prószyński i S-ka SA 1999. Wszystkie prawa zastrzeżone | |